We wrześniu 2015 w Poznaniu odbyła się konferencja organizowana przez AMI Poland (The Association Montessori International), na której nie zabrakło gości z Augustowa. Tomek z Basią wyruszyli z małą (wtedy zaledwie 3 miesięczną Karoliną) by zaczerpnąć jak najwięcej dobrych pomysłów i inspiracji. Jednym z prelegentów był Mario Valle z Włoch (na zdjęciu), którego wystąpienie zostało uznane za jedno z najlepszych na konferencji. Poniżej zamieszczamy nasze tłumaczenie. Oto część pierwsza!
Dzień dobry. Na początek się przedstawię. Nie jestem związany z branżą edukacji, nie jestem ani nauczycielem ani pedagogiem, jestem po prostu rodzicem. Przyjechałem tu po to, żeby powiedzieć Wam o tym, dlaczego jestem przekonany, że Montessori jest najlepszą drogą, jeśli chodzi o edukację. …Przynajmniej w przypadku mojego syna.
Muszę wam przyznać, że na samym początku wszystko, co wiedziałem o Montessori to to, że występowała na banknocie 1000 lirowym we Włoszech przed wprowadzeniem Euro, ale zupełnie nie wiedziałem kim była. Zanim wam wyjaśnię jak to się stało, że przeszedłem drogę od absolutnej ignorancji tego tematu do tego, że stoję tu przed wami w trakcie wykładu, opowiem wam krótką historię. Rozpoczęła się ona kiedy mój syn miał 3 lata. Nadszedł czas, kiedy powinniśmy byli wybrać mu przedszkole. Oczywistą wydawała się więc decyzja o umieszczeniu go w przedszkolu odległym 2 minuty od naszego domu. Niestety, po kilku miesiącach nasz syn sporo płakał, denerwował się i zupełnie przestał mieć ochotę na chodzenie do przedszkola. Odkryliśmy, że nauczyciel zupełnie nie był w stanie poradzić sobie z dziećmi. Pomyśleliśmy, że może nasz syn się jakoś przyzwyczai, że może nauczyciel potrzebuje trochę czasu, czekaliśmy długo… ostatecznie zdecydowaliśmy się zabrać go z tego przedszkola i rozpoczęliśmy poszukiwania innego.
Nie byliśmy zupełnie zainteresowani jakąkolwiek szczególną metodą nauczania, chodziło tylko o to, żeby znaleźć miejsce, gdzie nasz syn będzie szanowany i będzie czuł się dobrze. Moja żona wspomniała pewnego dnia: „słyszałam coś o jakiejś szkole Montessori, może to byłaby jakaś opcja”. Zgodziłem się, żebyśmy odwiedzili to miejsce, stwierdziliśmy „czemu nie?”. Gdy tam przyszliśmy byliśmy absolutnie zadziwieni atmosferą, która tam panowała. Naokoło pełno uśmiechów, było cicho, spokojnie, dzieci były skupione. Nie musieliśmy się zastanawiać, ani analizować. To, co zobaczyliśmy pozwoliło nam niemal natychmiastowo stwierdzić, że to pewnie jest właściwe miejsce. Nie wiedziałem o metodzie Montessori nic więcej, co pozwalałoby mi na podjęcie bardziej świadomej decyzji. Dla mojej żony wybór ten był dużo cięższy, gdyż na co dzień jest ona nauczycielem w tradycyjnej szkole i naucza tradycyjnymi metodami. Pojawiło się więc w niej poczucie zdrady wobec metod, którymi pracuje od lat. Wszystkie wątpliwości zniknęły bardzo szybko, kiedy po kilku tygodniach zauważyliśmy, że nasz syn wrócił do swojej dawnej formy i pojawił się w nim nowy entuzjazm, który nie zgasł do końca jego drogi w przedszkolu. Coraz częściej słyszeliśmy z jego ust pełne radości opowieści, że „bawił się w matematykę”, że znowu „udało mu się coś odkryć”. Podobne wrażenia i doświadczenia mieli inni rodzice dzieci z tego przedszkola. Oczywistym wyborem było więc dla nas wysłanie go do szkoły podstawowej Montessori. Było to znakomicie inne doświadczenie szkoły niż to, które ja pamiętam z mojego dzieciństwa. Dla mnie szkoła zawsze była miejscem, do którego musiałem chodzić, robić tam to, co mi kazali, żeby dopiero w domu móc zajmować się naprawdę interesującymi mnie rzeczami. W szkole podstawowej mój syn bardzo wiele się nauczył, był szczęśliwy i pełen entuzjazmu do dalszej przygody. Kiedy wyjeżdżałem na ten wykład, poprosił mnie, żebym zrobił zdjęcie jego uśmiechniętej buzi i pokazał je wam z opisem, że to jest uśmiechnięta twarz każdego ucznia Montessori. Oto ono.
W tym miejscu mógłbym już skończyć całą historię z podsumowaniem, że dokonałem najlepszego wyboru miejsca nauki dla mojego syna. Byłem z tego faktu bardzo szczęśliwy, ale zupełnie nie czułem się usatysfakcjonowany… Z zawodu jestem naukowcem, pracuję w centrum naukowym w Lugano, miejscu gdzie znajdują się najszybsze superkomputery na świecie i na co dzień obcuję z jednymi z najbardziej znanych naukowców w czasach współczesnej nauki. Jak się zapewne domyślacie, u podstaw odkryć naukowych leży zawsze jedno podstawowe pytanie: „DLACZEGO?”. Dokładnie takie pytanie zadałem sobie i chciałbym się z Wami podzielić tym, do czego doszedłem w poszukiwaniu odpowiedzi na nie.
Zapraszamy do przeczytania kolejnej część prelekcji Mario Valle! Jeśli chcielibyście dowiedzieć się więcej o nowej pasji Mario, jego badaniach i analizach metody Montessori (lub po prostu zobaczyć uśmiechniętą twarz jego syna 😉 ), zajrzycie koniecznie na poniższą stronę. Link do prezentacji z konferencji w Poznaniu: http://mariovalle.name/.