Przedstawiamy Wam kolejną część opisu przygody Mario Valle. Pytanie „dlaczego Montessori działa?”, które zadał w poprzedniej części, rozpoczęło szerokie analizy naukowe, które doprowadziły go do dość zaskakujących wniosków. Zobaczcie sami.
Tak więc jako naukowiec zacząłem zadawać pytania i zbierać dane. Mój syn wprowadził mnie na teren absolutnie mi wcześniej nieznany. Zadawałem sobie więc pytania: dlaczego te dzieci potrafią być tak skoncentrowane? jak to jest możliwe, że matematyka może być dla nich zabawą? By poznać odpowiedzi na te i inne pytania, zacząłem brać udział w wystąpieniach i prezentacjach, czytałem książki, przekopywałem się przez setki stron internetowych dotyczących Montessori, ale najbardziej istotną kwestią było dla mnie zrozumienie metody pedagogicznej, która stała za rozwojem mego syna i innych dzieci z naszego otoczenia. Inspiracji w poszukiwaniach dodała mi Grazia Honegger Fresco, z którą udało mi się spotkać, a która jest jedną z ostatnich bezpośrednich uczennic samej Marii Montessori. Jest ona autorką książki „Montessori – dlaczego nie?”, która odpowiedziała na wiele moich pytań.
Niektórzy zarzucają Marii Montessori, że nie była prawdziwym naukowcem ponieważ w jej książce nie ma tabel, liczb, testów statystycznych czy wykresów. Analizując jej dorobek należy pamiętać, że podsumowując swoje życie powiedziała „dopiero zaczęłam pracę”. W dzisiejszych czasach są już inni naukowcy, którzy poznali jej metody i zaczęli opatrywać je odpowiednimi analizami opartymi na nowoczesnych narzędziach naukowych. Jednym z nich jest np. Angeline Lillard ze swoją książką „Montessori – The Science behind the Genius” – zobacz – czy Professor Kevin Rathunde prowadzący swoje badania nad poziomem koncentracji w szkołach Montessori, czy też włoska naukowiec Donatella Pecori, która analizowała charakterystyczny dla metody Montessori proces normalizacji przy użyciu kamer wysokiej częstotliwości, gdzie stworzyła niesamowite wykresy opisujące metodami naukowymi dokładnie to, o czym pisała Montessori w swoich książkach w pierwszych latach dwudziestego wieku jedynie na podstawie swoich obserwacji.
Kolejną odpowiedzią naukowców na pytanie dlaczego metoda Montessori działa, jest wniosek, że metoda Montessori działa, gdyż dokładnie w ten sposób funkcjonuje mózg ludzki. Pewnego razu na konferencji naukowej osoba, która pracowała z ludźmi z problemami neurologicznymi w rozmowie ze mną powiedziała, że po tylu latach jej prac doszła do wniosku, że właśnie dlatego metoda Montessori działa, że jest idealnie dopasowana do sposobu w jaki działają nasze mózgi.
W szkołach Montessori możecie na co dzień spotkać się z sytuacją, kiedy jedne dzieci przypatrują się pracy innych. W tradycyjnej szkole nauczyciel w momencie, kiedy jedno dziecko podchodzi obserwować pracę innych, zazwyczaj reaguje i każe mu wrócić do swej ławki, nie tracić czasu i nie przeszkadzać. Montessori, podobnie jak najnowsze badania nad pracą mózgu stawiają tezę, że dziecko przypatrując się pracy innych wykonuje kluczową dla jego rozwoju aktywność! Dopiero od niedawna znany jest naukowcom specjalny typ neuronów – neurony lustrzane, które aktywują się nie wtedy kiedy wykonujemy jakieś działanie, ale kiedy widzimy kogoś wykonującego jakąś czynność. Obecnie zajmuję się szczegółowymi badaniami nad neuronami lustrzanymi i muszę wam powiedzieć, że one faktycznie działają! Montessori była geniuszem, odkryła je i zaobserwowała ich działanie 100 lat wcześniej niż naukowcy stworzyli współczesne nowoczesne metody badawcze potwierdzające ich istnienie.
Innym punktem stycznym z współczesnymi badaniami jest proces rozumienia przez dzieci liczb. Clarissa A. Thompson i Robert S. Siegler w swoich badaniach naukowych (Linear Numerical Magnitude Representations Aid Children’s Memory for Numbers –zobacz-) dowiedli zależności między kształtem dziecięcej skali liczbowej (jej dziecięcym wyobrażeniem) a dziecięcą pamięcią numeryczną (umiejętnością konkretnego określania wielkości liczbowych). To co obserwować możemy już w przedszkolach Montessori, to właśnie kształtowanie prawdziwego wyobrażenia osi liczbowej przez praktyczne działania z rozkładaniem w sali specjalnych pomocy obrazujących wartości na osi liczb naturalnych. Okazuje się, że Maria Montessori wymyśliła działający system efektywnej nauki relacji liczbowych, którego kształt współcześnie znajduje potwierdzenie w badaniach naukowych.
Kolejną kwestią, która może zadziwić tych, którym zdarzy się odwiedzić przedszkole lub szkołę Montessori jest koncentracja. Można tam oglądać dzieci w całości pochłonięte ich bieżącym działaniem. Według założeń Marii Montessori koncentracja jest absolutnie podstawową rzeczą w rozwoju dzieci, powiedziała ona, że „Pierwszą przesłanką dla rozwoju dziecka jest koncentracja. Dziecko, które jest skoncentrowane jest niezmiernie szczęśliwe”. Niezależnie od Montessori kilka lat temu do takich samych rezultatów doszedł Professor Mihály Csíkszentmihályi z Węgier, badający proces głębokiej koncentracji, który nazwał „flow”, które to określenie weszło nawet do naszego codziennego języka. Wspólnie z jednym z jego studentów (Kevin Rathunde w pracy Montessori Education and Optimal Experience: A Framework for new Research, czytaj źródło) podkreślając, że znajdują się poza środowiskiem pasjonatów i praktyków metody Montessori, sformułowali katalog podstawowych czynników warunkujących możliwość wejścia w stan głębokiej koncentracji (flow). Są to według jego obserwacji trzy czynniki. Przede wszystkim jasne i proste zasady panujące w otoczeniu. Jak to się ma do metody Montessori? W przedszkolu czy szkole Montessori panują bardzo klarowne i łatwe do przyswojenia dzieciom zasady, np. zasada porządku, swobodnego wybory miejsca/formy/czasu pracy czy jasno określona rola nauczyciela. Kolejny czynnik flow to natychmiastowa i jasna informacja zwrotna (feedback) odnośnie bieżących postępów. Co mamy w Montessori? Materiał montessoriański (pomoce wykorzystywane do pracy przez dzieci) daje dzieciom na bieżąco dokładnie to czego potrzebują – możliwość samodzielnego, natychmiastowego sprawdzenia poprawności wykonywania zadania, kiedy dziecko widzi na pierwszy rzut oka gdzie jest w danej pracy i czy nie popełniło błędu. Jednak najważniejszym warunkiem niezbędnym do wejścia w stan flow jest równowaga między umiejętnościami, które posiadamy a skalą trudności, jaką przynoszą kolejne zadania. Konieczne jest aby wyzwanie i sama trudność zadania znajdowała się na poziomie umiejętności danej osoby lub nieznacznie powyżej niego. Dlaczego? Jeśli zadanie jest zbyt proste, staje się nudne. Jeśli jest zbyt trudne, powoduje niepokój i stres. Jeśli natomiast zachowana jest równowaga, wprowadza ona dziecko w strumień uwagi i koncentracji. Co takiego robią nauczyciele w szkołach Montessori? Proponują jakieś zadanie. Kiedy odkrywają, że jest zbyt proste, podnoszą poziom trudności, a w momencie kiedy czują, ze zadanie jest zbyt trudne, obniżają go i w ten sposób odnajdują właściwą równowagę. Jak to się dzieje? Dzięki obserwacji! W tej roli nauczyciel Montessori działa jak naukowiec testując hipotezy na temat tego, jaki rodzaj pomocy czy pracy może być najbardziej przydatny dla tego konkretnego dziecka i czy jest ono gotowe na nowe wyzwanie. Nie jest to proste do wykonania, niezbędne są odpowiednie kursy i szkolenia dla nauczycieli aby mogli zostać takimi naukowcami.
Innym moim spostrzeżeniem, do którego doszedłem w wyniku zadanego pytania („dlaczego ta metoda działa?”) jest temat funkcji wykonawczych (executive functions). Jest to zestaw funkcji psychicznych, które pomagają nam zarządzać nowymi i nieoczekiwanymi sytuacjami. Te funkcje to: samokontrola, pamięć robocza, elastyczność poznawcza, a także inne, bardziej skomplikowane jak: planowanie, rozumowanie, rozwiązywanie problemów. Psycholog Adele Diamond opublikowała swoją pracę w Science (Adele Diamond and Kathleen Lee – Interventions shown to Aid Executive Function Development in Children 4-12 Years Old, Science 2011, 333, 959-964, czytaj źródło), porównała ona kilka metod edukacyjnych pod kątem tego, w jaki sposób pomagają one w rozwijaniu funkcji poznawczych. Nie jest zaskoczeniem, że metoda Montessori dostała piątkę z tego badania, ponieważ sama w sobie zawiera szereg działań ukierunkowanych do rozwijania nich, np. ograniczenie materiałów Montessori, zajęcia w ciszy, ćwiczenia balansu w chodzeniu, aktywności matematyczne, gry pamięciowe, zadania praktyczne codziennego życia i wiele, wiele innych.
Wszystkie te dowody naukowe, które przytoczyłem powyżej powinny upewnić Cię, podobnie jak upewniły mnie w przekonaniu, że metoda Montessori jest tą właściwą metodą. Mimo to, chciałbym pokazać wam jeszcze entuzjazm Doktora Stevena Hugesa, który jest tak jak ja człowiekiem z zewnątrz, jest przewodniczącym Amerykańskiej Akademii Neuropsychologii dziecięcej. Powiedział, że „Maria Montessori naprawdę miała rację co do wszystkiego.. Przewidziała tak wiele z tego co teraz wiemy o neurologii, rozwoju mózgu i optymalnych metodach edukacji”.
Mimo wszystkiego co już wam powiedziałem, jest jednak jeszcze jeden dużo bardziej istotny powód dla którego zdecydowałem się na szkołę Montessori dla mojego syna…
Dziękujemy wszystkim, którzy dotarli do końca drugiej części. Być może niektórzy z Was zadają już kolejne pytania. Jeśli podobnie jak my, uważacie, że więcej osób powinno dowiedzieć się o podejściu zainicjowanym przez Marię Montessori, prosimy o udostępnienie. Jeśli chcielibyście być informowani o m.in. nowościach na naszym blogu, podajcie swój adres mailowy (zapisy na newsletter poniżej). Dostępna już jest część trzecia – ostatnia! To z niej dowiecie się m.in. o najważniejszym powodzie, który ostatecznie przekonał Mario, o standardowym zestawie zmartwień i wątpliwości rodziców przed wysłaniem dziecka do Montessori oraz odkryjecie tajemnicę starej maszyny do pisania 🙂